sobota, 26 maja 2012

Drzwi do piekła - Maria Nurowska

Moje zafascynowanie Nurowską zaczęło się dokładnie sześć lat temu, kiedy w Czechach w Pradze natrafiłem na jej książkę Listy miłości. Zakupiłem i przeczytałem jednym tchem, w czeskiej wersji oczywiście. I wpadłem w sidła jej talentu!
Tym razem dorwałem książkę Drzwi do piekła. Oczywiście kupiłbym tak czy tak, ponieważ imię autorki mówi samo za siebie i mamy zagwarantowane, że nigdy nie będziemy rozczarowani. Czyli że, jeżeli zapłacimy, otrzymamy coś, z czego będziemy zadowoleni.
Historia Darii wciąga od samego początku: kobieta zabija męża i trafia do kobiecego więzienia w którym poznaje Izę, niezwykłą kobietę. Sceny więzienne przeplatają się ze wspomnieniem życia za murem głównej bohaterki, gdy to autorka pragnie przekazać nam jak i dlaczego do tego doszło.
Od samego początku historia naprawdę wciąga. Opisy więziennych scen są bardzo realistyczne i czasami robiło mi się... powiedzmy, że dziwnie, choć słowo to nie oddaje w żaden sposób moich uczuć a była ich nagle cała gama... Z każdą czytaną stroną chciałem więcej, dlatego częstowałem się kartkami niczym słodkimi czekoladkami Linda, na które pozwalam sobie tylko czasami – z wielką ochotą, wiedząc, że kosztuję coś, co jest naprawdę dobre!
Książka jak zwykle opisuje losy zwykłej a jednak nie tak bardzo zwykłej kobiety (bo przecież chyba te zwykłe nie zabijają swoich partnerów). To co robi Nurowska, robi po prostu znakomicie.
Kolejny raz autorka Panien i wdów, pokazuje że jej warsztat literacki jest jednym z tych ciekawszych w Polsce. Posługuje się świetnym, indywidualnym językiem, po którym możemy ją od razu rozpoznać, co oczywiście jest wielkim plusem.
Z Nurowską jest tak, że kiedy przeczytamy jedną jej książkę, gdzieś wewnątrz odzywa się pragnienie i chęć większego poznania. Jest jak narkotyk. Taki dobry polski narkotyk. Cieszę się, że mamy tak wyjątkowych autorów, ponieważ czytając ich, wierzę, że to wszystko ma jakiś sens...

Szura