piątek, 26 października 2012

Czarownica - Anna Klejzerowicz

To nie jest recenzja a moje odczucie na temat książki:

Po książkę Anny Klejzerowicz „Czarownica” sięgnąłem z wielu powodów. Po pierwsze: okładka mnie powaliła na kolana, po drugie: chciałem wiedzieć jak pisze kobieta, która wcześniej napisała parę kryminałów a teraz zmieniła kierunek.
Z początku książka wydała mi się taką sielanką w stylu „Nigdy w życiu” (już po wybudowaniu domu), z tym że teraz to nie żadna Judyta w niej występowała i przede wszystkim nie była to kobieta (w większości to one grają pierwsze skrzypce) a Michał, facet, który pewnego dnia zostaje zauroczony wsią, oraz kobietą mieszkają w małym, dziwnym domku.
Historia na pierwszy rzut oka może banalna: ja przyjadę na wieś, ty zakochasz się we mnie, ponieważ ja kocham ciebie już od dawna, razem wybudujemy dom i będziemy żyli szczęśliwie niczym w bajce. A jednak nic banalnego na stronach tej książki nie znalazłem.
W miarę czytania opowieść wciąga czytelnika coraz bardziej. Kiedy sytuacja zaczyna się komplikować, zaczynamy żyć historią opisaną na kartach tej magicznej książki.
Z opowieści czuć tchnienie wielkiej miłości autorki do zwierząt a przede wszystkim do kotów. Ostatnio szedłem sobie przez Pragę i nagle patrzę a tu w oknie, tuż na wprost mnie, siedzi sobie szary kot i przygląda mi się ciekawie, lekko przechyliwszy głowę. Stwierdziłem ze śmiechem, że koty właściwie niczym nie różnią się od ludzi: i my przesiadujemy w oknach i obserwujemy co się za nimi dzieje na naszej ulicy... W książce tej mamy wiele pięknych przykładów zachowań tych mądrych zwierząt, które potwierdzają moje spostrzeżenie, które zna od zawsze cały świat. Dziwię się, ponieważ dziwi mnie wszystko, nawet padający deszcz czy wyrosła marchewka dopiero co wyrwana z ziemi. Zresztą, wydaje mi się że Autorka sama kiedyś (w innym życiu) musiała być taką kotką, Annuszką może nazwaną...
W miarę czytania przepadłem kompletnie, zakochałem się do książki i do bohaterów a kiedy jeszcze potem nastąpiła „ta” sytuacja z psem, czułem jak mi bije mocno serce. Też kiedyś byłem w podobnej sytuacji i choć tu kończy się wszystko dobrze, u mnie było na odwrót...
Nie żałuję, że sięgnąłem po książkę, warto było przeczytać tę opowieść i wydać kasę na polskiego autora. Najbardziej kojarzy mi się z nią słowo: ciepło. To miła, sympatyczna książka, ciepła, kolorowa, barwna, świeża, pachnąca wsią. Uwielbiam wieś, kiedyś będę miał domek w takim miejscu i parę zwierząt, ogród... To pozytywna i doskonale skrojona opowieść o ludzkich losach i kręcących się obok nas zwierząt. Przecież wszyscy, jak nam ukazuje Autorka, jesteśmy jedną częścią: pochodzimy z tego samego świata i każdemu dane jest przeżyć to życie w swój sposób...
Zdecydowanie polecam i, niestety muszę przyznać, że jestem zmuszony sięgnąć po inne książki Anny Klejzerowicz.


1 komentarz:

  1. Najlepsza recenzja "Czarownicy" - książki, którą oczywiście również przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń